Bajka o serotoninie i antydepresantach

Lubimy proste rozwiązania zagmatwanych spraw. Im więcej emocji i uczuć angażujemy, tym szybciej chcemy poznać sposób pozbycia się problemu. Ludzie się modlą, szukają odpowiedzi u wróżek i wróżbitów, a kiedyś nawet składali krwawe ofiary – byle tylko zakończyć zły stan i wejść w dobry stan. Ten mechanizm wykorzystano wdrażając baśń o serotoninie, świętym Graalu marketingu farmaceutycznego.

Kiedy choroba dotyka nas lub naszych najbliższych, to staramy się jak najszybciej ją wyleczyć. Najlepiej pigułką, jedną, niezbyt dużą. Ale skuteczną.

Czasami terapia wymaga jednak zmiany nawyków żywieniowych, czy całego stylu życia. I okazuje się to znacznie trudniejsze do osiągnięcia, niż łykanie zbawiennej tabletki. Zawsze możemy poczekać na czasy, kiedy wymyślą pigułkę na naszą niechęć do zmiany trybu życia.

Depresja, spadek libido, szybkie zmęczenie oraz nadmierną agresywność charakteryzuje to, że utrudniają nam życie. Charakteryzuje je również to, że są wizytówką współczesnej cywilizacji.

Wyścig szczurów, stresujące obowiązki w pracy, odpowiedzialność i praca po godzinach. Przerost biurokracji, absurdalne prawodawstwo i wszechobecna polityka. To może rodzić frustrację, powodować taplanie się w alkoholu i wzmagać stres do poziomu, za którym jest już tylko depresja, spadek libido, szybkie zmęczenie oraz nadmierna agresywność.


Ale przecież nie zmienimy rzeczywistości! Więc skoro inni dają sobie radę, to my też zwyciężymy. Przecież nie jesteśmy gorsi od innych. Skoro oni się cieszą z chodzenia w kieracie, to my też powinniśmy. Więc kto jest winny tej całej depresji, spadku libido i całej reszcie przytłaczających nas zachowań?

Specjaliści wiedzą, że łatwiej dostrzec źdźbło w oku bliźniego, niż belkę we własnym. Więc znaleźli winnego, typowego kozła ofiarnego.

Wszystkiemu winny jest niski poziom serotoniny. I już rzeczywistość wraca na swoje miejsce. Zagmatwane zagadki relacji społecznych w zetknięciu z tajemnicami naszego umysłu rozwikłane! Podnieśmy poziom serotoniny, zachęcają farmaceuci – i przekonali do swoich pomysłów psychiatrów.

Opowieść zaczyna się pięknie, bo była odważnym działaniem lekarza, który poszukiwał odpowiedzi, jak pomóc chorym pacjentom. Był to Szwajcar, dr Roland Kuhn, który odkrył zalety leków antydepresyjnych, testując je z powodzeniem na pacjentach sparaliżowanych od lat przez depresję. Działo się to pod koniec lat 50. XX wieku.

Historia równowagi chemicznej spowodowanej niskim poziomem serotoniny staje się tak popularna, że piszą ją już koncerny farmaceutyczne, a główny bohater bajki staje się ulubieńcem salonów. To Prozac, inaczej fluoksetyna, czyli lek antydepresyjny. Fluoksetyna zwalcza złego bohatera bajki i zwycięża, podnosząc poziom naszej księżniczki, czyli Serotoniny.

Alan Frazer, profesor farmakologii i psychiatrii University of Pennsylvania (USA) jako jeden z pierwszych specjalistów zakwestionował bajkę. Stwierdził, że nie dowiedziono tego, że niski poziom serotoniny jest jedyną i najważniejszą przyczyną depresji. Przyznał też, że nie spotkał w swojej praktyce pacjenta, któremu Prozac podniósłby poziom serotoniny.

Co ciekawe, to media wzniosły Prozac na szczyt, ogłaszając go ‘pigułką szczęścia’ pod koniec lat 80. XX wieku i to media spuściły Prozac spadł na samo dno w 2008 roku, przejaskrawiając nienajlepsze dla Prozacu wyniki metaanalizy 35 badań klinicznych czterech leków antydepresyjnych.

Baśń o serotoninie była jednak zbyt piękna, żeby nie tworzyć kolejnych wersji ratowania jej poziomu – zmieniano tylko imiona pozytywnych bohaterów. Tymczasem dr Joseph Coyle , profesor neurologii z Harvard Medical School w swoich publikacjach w Archives of General Psychiatry ostrzega, że mówienie o braku równowagi chemicznej w organizmie, jako przyczynie depresji to przestarzały sposób myślenia.

Dr Joseph Coyle zgadza się z tezą dużej części środowiska psychiatrów, że serotonina odgrywa pewną rolę w depresji, ale jej niski poziom najprawdopodobniej nie jest jej przyczyną.

Stajemy więc w punkcie wyjścia, bo w poszukiwaniu odpowiedzi stwierdziliśmy, ze nic nie wiemy. Tymczasem dobry stan jest cały czas w zasięgu naszej ręki. Być może dzięki religii, wsparciu farmaceutycznemu lub też za sprawą kochających nas osób. Możesz więc wierzyć w baśń o księżniczce Serotoninie i prawym rycerzu Prozacu. Byle zadziałało i wprowadziło w dobry stan!
 

 

 

2014-07-29