Michał Witkowski: Lubiewo

Czy Michał Witkowski jest bardziej celebrytą, czy pisarzem? Jego wymyślne stylizacje, niezwykłe fryzury i buty na wysokich obcasach, a także jego modowy blog znają zapewne nie tylko czytelnicy powieści. A same utwory?

Są na ogół mocno reklamowane (vide: głośna i długotrwała kampania promująca Drwala), tłumaczone na liczne języki, wydawane w dużych nakładach, a zatem chyba popularne.


Wydana w 2005 r. pierwsza duża powieść Witkowskiego stała się natychmiast bestsellerem, a krytycy  potraktowali pisarza jako literackie objawienie – został finalistą Nagrody Nike 2006, otrzymał Paszport Polityki 2005, Nagrodę Polskiego Towarzystwa Wydawców Książek 2006, Nagrodę Literacką Gdynia 2006, a powieść uznano za Fenomen Przekroju 2005.


Czy zasłużenie?


Lubiewo to – według określenia autora – „pamiętnik z powstania pedalskiego”. Nazywając tak swój utwór, świadomie nawiązuje do tytułu powieści Mirona Białoszewskiego, która jest według niego powieścią pisaną „spod stołu”, gdzie ogromne znaczenie ma orientacja seksualna autora –narratora. ”Lubiewo” to również powieść „gadana”, w której Witkowski jednakże niczego nie kamufluje.

 

Bohaterami-bohaterkami są wrocławskie „cioty”, których przygody skrzętnie zbiera i opisuje Michał-Michalina. Sekunduje jej Paula-Paweł, który(-a) nie tylko sam przeżył wiele „pedalskich” przygód, ale zna prawie wszystkich , starych i młodych, homoseksualistów, chętnych do zwierzeń i barwnych opowieści. W ten sposób powstaje „Wielki Atlas Ciot Polskich” – charakterystyki najbardziej znanych mężczyzn szukających rozkoszy w ramionach innych mężczyzn, najchętniej „lujów”, czyli heteroseksualnych. Ich przygody toczyły się przez pół wieku: najstarsze „cioty” (Patrycja, Lukrecja) wspominają jeszcze lata pięćdziesiąte XX wieku; współczesność to już wiek XXI.

 

Różne są warunki, różne miejsca, ale jedno pozostaje niezmienne: niełatwo w Polsce należeć do seksualnych mniejszości. Inna sprawa, że czytając „Lubiewo” ma się chwilami wrażenie jakby wszyscy mężczyźni byli „homo” i wszyscy chcieli wyglądać jak kobiety. W powieści ta mniejszość stanowi zdecydowaną większość, praktycznie nie ma tu heteroseksualnego tła, przynajmniej na gejowskiej plaży w Lubiewie.


Witkowski nie używa określenia „gej” w odniesieniu do swoich bohaterów.  Jego powieść ma pokazać, że geje, czyli ci, którzy marzą o trwałych , monogamicznych związkach partnerskich czy wychowywaniu dzieci, to nie jest cała populacja osób homoseksualnych. Wiele spośród nich preferuje zgoła odmienne zachowania ,np. ryzykowny seks z nowo poznanym mężczyzną w miejscach tyleż nieprzyjemnych, co brudnych. Stąd tak wiele kłopotów spadających na bohaterów: przypadkowi partnerzy okradają ich, wystawiają na pośmiewisko, czasem biją… W PRL-u dodatkowo milicjanci nigdy nie stawali po stronie skrzywdzonych, brzydząc  się – zgodnie z duchem epoki i łaskawą aprobatą przełożonych – ich zainteresowaniami.


Ale Michał Witkowski nie stara się – i to jest jego wielka zasługa! – wzbudzić u czytelników współczucia dla swoich bohaterek(-ów). Patrzy na nich ( na siebie?) od środka, ale potrafi zachować odpowiedni dystans i przedstawia groteskowe czasami sytuacje z ogromną dozą humoru. Tę powieść naprawdę dobrze się czyta, chociaż od razu trzeba zastrzec, że nie jest to książka dla małych dziewczynek.

 

Opisy zachowań seksualnych często oscylują na granicy pornografii. Inna rzecz, że trudno zdefiniować, co jest pornografią w literaturze, a treści te przemycane były do niej chyba zawsze. Nieprzypadkowo „Lubiewo”  zestawiane bywa z „Dekameronem” i „Niebezpiecznymi związkami”. Sam Witkowski nazywa je „przecwelonymi baśniami  z tysiąca i jednej nocy”, i tym samym zrywa kolejne tabu.


Taki świat po prostu istnieje, zdaje się mówić autor i ani mówienie o tym , ani niemówienie tego na pewno nie zmieni. A „Lubiewo” nie ma intencji naprawiania świata – ono go po prostu opisuje.

Określenia z: Michał Witkowski, Lubiewo. Korporacja Ha!art , Kraków 2006

 

 

2015-08-12