Potrzeba obrzędów poświęconych zmarłym i towarzyszącego im kultu śmierci

Życie i śmierć pojawia się wyłącznie tego, niezwykłego dnia w jednym, wspólnym wymiarze. Dlaczego kult zmarłych był - oraz jest nadal - jednym z najpotężniejszych obrzędów, który we wszystkich kulturach i religiach towarzyszy człowiekowi w duchowym procesie poznawczym?

Kult zmarłych, często łączony z kultem śmierci, pojawia się bez wątpienia we wszystkich kulturach, prawdopodobnie od samego początku ich istnienia. Dlaczego obecnie tak często jest to 1 listopada? Chociaż rzeczywiście, to prawda, że wprowadzony w życie w 988 r.n.e. zwyczaj odprawiania oficjum za duszę umarłych był pomysłem na zaadoptowanie popularnego pogańskiego zwyczaju, to jednak data chrześcijańskich Zaduszek mogła być zupełnie przypadkowo wskazana.

Liczne pogańskie obrzędy były w świeżo ochrzczonej Europie cały czas intensywnie kultywowane - w tym również w Polsce – w blasku i cieniu kościelnego autorytetu Dnia Wszystkich Świętych. Z czasem wiele tradycyjnych rytuałów poszło w kompletną niepamięć, pozostałe zaś przeinaczano w ciągu setek lat. Tak naprawdę, podobny los całkowitego zapomnienia spotkałby też na pewno obrzęd Dziadów, ryt który pochodził z Litwy, a jest tak doskonale znany w Polsce tylko za sprawą Adama Mickiewicza i jego dzieła.

 

Dziady, jak też i wiele innych podobnych obrzędów, nie tylko miały uczcić pamięć o zmarłych, ale również doprowadzić w dniu świąt do wzajemnej transformacji, do narodzin porządku w chaosie przeplatającej się przestrzeni ludzi i duchów. W tym magicznym czasie, świat żywych i umarłych zazębiał się przecież tak mocno, jak nigdy. Wszystko to po to, żeby stąpający po tym świecie zmarli mogli pozałatwiać dręczące ich sprawy związane z martwymi, a ci co odeszli, mieli okazję w tym dniu uzyskać wieczny spokój i odpoczynek. Oczywiście, żeby nastąpiło owo spektakularne kosmogoniczne połączenie życia i śmierci w naszej przestrzeni, należało skrupulatnie wykonać liczne przypisane świętu czynności mistyczne.

 

Dziady wymagały uczty biesiadnej, pełnej smakowitych potraw i napojów. Podobne konstrukcje magiczne zawierają panichidy, czyli żałobne nabożeństwa połączone ze spożywaniem zgromadzonych potraw w obrządku greckim i prawosławnym.

 

Najbardziej kontrowersyjnym dla współczesnego człowieka rytuałem nieodzownie związanym z czczeniem zmarłych było wywoływanie duchów. We wszystkich kulturach w jakiś sposób człowiek dostaje i często wykorzystuje ezoteryczne wskazówki, o tym jak nawiązać relację z nieznanym mu światem. Królestwem, które zapełniają zarówno istoty pozytywne, przyjazne, jak i postaci demoniczne, złe i przebiegłe.

Duchy były przecież utożsamiane z dualizmem ludzkiej natury, z jego czernią i bielą charakteru. Z jednej strony, ludzie świadomie dokonywali wyboru pomiędzy dobrym i złym uczynkiem, ale mimo to często gubili się w swoich ocenach i popełniali tragiczne w skutkach błędy. Racjonalizując, dobrze było obarczyć za nie winą potworne istoty ze świata ciemności. Licząc zaś na abstrakcyjną pomoc, należało zawierzyć się dobrym duchom opiekuńczym. W dniu święta zmarłych liczne i złe, i dobre dusze namiętnie powracały w okolice swoich dawnych domostw lub też przybywały do miejsc, w których onegdaj dokonały swojego żywota.

Pewnym też jest, że święto śmierci nie był to czas radości, nawet jeśli magiczne obrzędy uwzględniały suto zastawione stoły poczęstunkiem, czy też zabawę połączoną z radosną pląsaniną wstawionych alkoholem uczestników. Podobnie, jak Taniec Śmierci (Danse Macabre) rozpowszechniony w kulturze europejskiej późnego średniowiecza, tak również obrzędy zwrócone ku światu zmarłych akcentowały nieuchronność i determinizm ludzkiego losu. Taniec to tylko alegoria, która przedstawia człowieka, jako istotę podległą potężniejszemu od niej prawu Życia i Śmierci.

 

Słynna, współczesna fiesta łączona z meksykańskim kultem Santa Muerte też bywa w sposób bardzo prostacki interpretowana tylko jako radosna, huczna zabawa. Jest to tymczasem u swoich źródeł nieco szaleńcza, ekstatyczna afirmacja życia, na tyle potężna, żeby mogły przez chwilę się tu inkarnować i zachłysnąć życiem istoty, które już nie podlegały prawu istnienia na tym świecie, a które nie do końca stąd odeszły i ciągle nie zaznały wiecznego spokoju.

Podobnie zresztą, jak potężny ogień rozpalany w dawnych czasie obrzędów w pobliżu mogił bliskich, którego symboliczny blask przetrwał w nieodłącznym elemencie chrześcijańskich Zaduszek, czyli w cmentarnych zniczach. Ogień to przecież nie tylko wiara, ale też energia siły witalnej, która stanowi kontrast wobec mrocznej, zrozpaczonej duszy, która samotnie błąka się pośród nagrobków i zagajników w Noc Zaduszną.

Modlitwy i masowe odwiedzanie grobów, to jedno oblicze święta, którego drugim przykładem jest Halloween, nieco demoniczna maskarada, która też często zamiast kultywować pamięć o śmierci, pozwala właśnie tego dnia o niej na chwilę zapomnieć. Trochę, jak zafiksowany centralnie na istocie śmierci kult Santa Muerte, który czyni ją tak ważną i wszechobecną, że aż niedostrzegalną. Między innymi dlatego, pomimo potępienia kultu przez Watykan, popularność Santa Muerte w Meksyku rośnie lawinowo wśród katolików.

Podobnie, jak owiane tajemnicą starożytne, ezoteryczne misteria eleuzyjskie, tak samo pogańskie zaduszkowe Dziady nie tylko miały za zadanie doprowadzić do owocnego spotkania przedstawicieli dwóch światów, ale też pomóc zrozumieć uczestniczącemu w obrzędach człowiekowi istotę śmierci, jako nieuchronny cel każdego ludzkiego bytu.

 

 

2019-10-31