Sati. Żona spłonie za życia

Sati to przerażający rytuał pogrzebowy, kultywowany w Indiach od starożytności do czasów nowożytnych. Polegał na dobrowolnym - lub nie dobrowolnym - samospaleniu żony wraz ze zmarłym mężem. Według zwolenników, poddające się dobrowolnie sati żony okazywały tak najwyższy dowód miłości i wierności.

Słowo sati pochodzi z sanskrytu, pierwotnie oznaczając po prostu cnotliwą drogę prawdy i odnosiło się wcale nie tylko do makabrycznego rytuału ceremonii pogrzebowej, ale definiowało także piękną postawę kobiety - żony wiernej mężowi. Nazwa sati nawiązuje też bezpośrednio do hinduskiej bogini Sati nazywanej inaczej Dakszajani, żony boga Śiwy. Bogini Sati dokonała samospalenia, nie chcąc znosić upokorzenia, którego doświadczył jej mąż ze strony egotycznego Dakszy, ojca bogini Sati.

 

Makabrycznego rytuału pogrzebowego zakazano podczas panowania Wielkiej Brytanii na Półwyspie Indyjskim. Obecnie sati stanowi jedynie ponury ślad na bogatej, a niezwykle trudnej do zrozumienia przez nas, historii kultury hinduskiej.

 

Obecna społeczność Indii stara się radykalnie odciąć od tradycji związanej z przerażającym rytuałem sati. Kara więzienia może obecnie spotkać nawet te osoby, które popierają i głoszą ideę sati. Nic w tym dziwnego, skoro ostatni odnotowany przypadek sati miał miejsce w 2002 roku. W jednej z wiosek indyjskich, mająca 65 lat Kuttu Bai dokonała samospalenia na stosie pogrzebowym małżonka.

 

Istotną kwestią leżącą u zarania sukcesu duchowego sakralnego samospalenia wdowy był fakt, że sati mogła się dopełnić, gdy kobieta z własnej, nieprzymuszonej woli postanowiła spłonąć żywcem na stosie pogrzebowym małżonka. Często jednak kobiety zmuszano do tego siłą.

 

Jak wyglądał obrządek pogrzebowy sati? Ceremonia pogrzebowa odbywała się zazwyczaj kilka dni po śmierci mężczyzny. Udział żony miał przypominać ceremonię ponownych zaślubin. Wdowę odziewano w szaty, w których wcześniej podążała na ślub. Przez akt samospalenia na wspólnym stosie miała wiernie połączyć się w miłości ze swym mężem.

 
Zaskakującym i smutnym elementem sati był nakaz rygorystycznego milczenie wdowy podczas samospalenia. Kobieta, chcąc przejść granicę zaświatów u boku męża, musiała znieść przerażający i bolesny rytuał w kompletnej ciszy. Mimo płomieni wżerających się w jej ciało nie powinna była wydobyć z siebie jakiegokolwiek słyszalnego dźwięku.

Zapłakana wdowa przysiadała przy zwłokach zmarłego męża, umieszczając jednocześnie jego głowę na swych kolanach. Czasami kładła się obok niego na stosie. Nie brakuje relacji, w których wdowa wbiegała w gorące płomienie stosu pogrzebowego męża, co więcej to ona sama często wzniecała rytualne ognisko.

Sati nie poddawano kobiet ciężarnych oraz młodych matek. Nie pozwalano też na samospalenie wdów, które w momencie ceremonii pogrzebowej przechodziły menstruację albo były w połogu. Dlatego, że ich krew była uznawana za nieczystą i niebezpieczną. Taka krew miała zaszkodzić pomyślności rytuału sati.

 

 

2018-06-25