Wygrana. Karen Blixe: Uczta Babette

Jak można wykorzystać 10 tysięcy franków wygranych na loterii? Jakie plany, jakie marzenia można za nie zrealizować? Czym jest taka wygrana, jeśli się jest pozbawioną dochodów służącą, która w popłochu musiała opuścić ojczyznę i przez czternaście lat pracowała u oszczędnych protestantek w dalekiej Norwegii? W dodatku bez wynagrodzenia i bez możliwości robienia ulubionych francuskich potraw? Przez ile lat można gotować piwną polewkę i szorować rondle tak, żeby świeciły jaśniej od skąpo wydzielanych przez „panienki” świec?

Tytułowa bohaterka „Uczty Babette” Karen Blixen nie ma wątpliwości. Dobrze wie, na co przeznaczy całą swoją wielką wygraną. Zrobi kolację, jakiej nie jadł nigdy żaden z mieszkańców Berlevaag. Najlepsze francuskie wina, żółwiowa zupa, blinis Demidoff i wiele lat temu wymyślone przez samą Babette danie cailles en sarcophage – taką ucztę wydaje dla dwunastu członków parafii z okazji setnej rocznicy urodzin nieżyjącego już pastora, ojca swoich pracodawczyń. Oryginalne, sprowadzane z ojczyzny smakoszy specjały pochłonęły całą wygraną naszej bohaterki.


Idealne w smaku potrawy, elegancka oprawa (przede wszystkim liczne świece) w ciągu kilku godzin zmieniają postawy i humory mieszkańców norweskiej miejscowości. Ci, którzy od czterdziestu lat byli skłóceni, padają sobie w objęcia. Ci, którzy nie mogli sobie wybaczyć krzywd, teraz się z nich śmieją, a dawni kochankowie całują się zamiast – jak przez lata - pokutować za grzechy młodości.


Ale naprawdę szczęśliwa jest Babette. Nieważne, że straciła możliwość powrotu do ojczyzny. Nieważne, że znowu jest biedną, pozbawioną pieniędzy kucharką. Stworzyła dzieło nieomal mistyczne. Smaki jej kolacji sprawiły, że odtąd nic nie będzie już takie jak kiedyś.


Babette jest artystką. Kolacja jest jej najwyższym osiągnięciem, jest arcydziełem.

 

Przez cały świat idzie jedno wielkie wołanie artysty: Pozwólcie mi przejść samego siebie – powtarza bohaterka słowa innego mistrza, wielkiego muzyka. Babette osiągnęła ten szczyt. Przeszła samą siebie – stworzyła rzecz genialną.


Jakiż smutny byłby świat bez szaleńców – twórców. Mieszkańcy Berlevaag nie zmieniliby się nigdy, gdyby zawsze zakładali artystce kaganiec i jedli tylko gotowanego dorsza. Sztuka nie może mieć ograniczeń, a wielki artysta, Mesdames, nigdy nie jest biedny.

 

 

Amelia

Cytaty z książki: Karen Blixen „Uczta Babette” w tłumaczeniu Wiesława Juszczaka. Dom Wydawniczy Rebis, Poznań 2004.

 

 

2014-07-31