Sopranistka bez kompleksów

Człowiek może osiągnąć wszystko, czego tylko zapragnie – obwieszczają trenerzy interpersonalni, uzdrowiciele i kapłani dziwnych rytów, zapraszając na szkolenia, wykłady i porady. Biznes kwitnie, niczym średniowieczny handel relikwiami nieznanego pochodzenia. Historia ludzkości pełna jest tymczasem przykładów postaci, które pełne pasji i wbrew wszystkiemu osiągnęły to, co chciały bez jakichkolwiek wskazówek i treningów osobowości. Postacią łamiącą zasady tego, co jest, a co nie w zasięgu człowieka, jest niewątpliwie Florence Foster Jenkins. To nie posiadająca słuchu muzycznego i odpowiedniego głosu śpiewaczka operowa, ulubienica nowojorskiej publiczności.

Koszt zrozumienia uniwersalnej prawdy o zdolnościach człowieka przewyższa na ogół koszt szkolenia z zakresu praktycznej umiejętności zawodowej. Bo po co nauczyć się czegokolwiek, jeśli guru podczas warsztatów pomoże nam zrozumieć wszystko? Zresztą, uczestnicy tych entuzjastycznych zajęć o ludzkich możliwościach nie pragną wszystkiego. Na ogół to potrzeba szczęścia, personifikowana poprzez pieniądze i miłość przywiodła ich na kolejne cud-szkolenia.

Własne, konkretne pragnienia i potrzeba ich realizacji nie tylko wypełniają umysł człowieka i wskazują mu drogę rozwoju. Psychologia wskazuje winnych naszych porażek – to ignorujący lub zbyt wymagający rodzice nas ukształtowali, jako życiowe niedojdy. Psychopatyczny nauczyciel zabił w nas pasję, a kapłan o pedofilskich skłonnościach spowodował, że zatraciliśmy się w duchowej pustce. Horror trwa, nasze życie jest coraz trudniejsze, a cały świat temu winny.

Co więc z przykładami udowadniającymi coś zupełnie innego? Możemy pominąć nawet trafne, chociaż współcześnie misternie przekoloryzowane historie o Albercie Einsteinie, którego opóźniony rozwój nie pozostawiał wątpliwości, czy o Walcie Disneyu, który nie mógł znaleźć pracy jako ilustrator, bo według pracodawców nie miał wyobraźni.

Te opowieści prezentują na finiszu szczęśliwą epopeję ludzi, którzy coś udowodnili innym ludziom. Jak socrealistyczne opowieści o przodownikach pracy lub dziecięce bajki, w których dobro - rozumiane jako posłuszeństwo - zawsze jest nagrodzone.


Florence Foster Jenkins (1868 – 1944) bardzo chciała śpiewać. I to wbrew obowiązującym zasadom, według których śpiewaczka operowa powinna mieć odpowiednie wyczucie rytmu i odpowiednie predyspozycje głosowe.

Słuch absolutny jest rzadko spotykaną umiejętnością, preferowaną w muzycznej edukacji. Umożliwia rozpoznawanie lub odtwarzanie nut bez korzystania z zewnętrznego odniesienia. Posiadając rozwinięty słuch muzyczny można podobno opanować zdolność rozpoznawania pojedynczych dźwięków za pomocą ich barwy, czyli wyszkolić swój słuch do poziomu słuchu absolutnego. Jednak można również nie posiadać zdolności, określanej mianem słuchu muzycznego. Wtedy podobno dobre chęci i zapał do pracy nie wystarczą. Można jednak śpiewać pomimo braku słuchu, a ta cecha bez wątpienia charakteryzowała Florence Jenkins.

Jako dziecko, Florence Foster Jenkins otrzymywała lekcję śpiewu. Pomimo jej zaangażowania w zajęcia, efekt był raczej mizerny. Dziewczyna dorastała i nadal pragnęła rozwijać swoją pasję, nie miał na to jednak ochoty jej ojciec, bogaty przemysłowiec.

Florence Foster Jenkins uciekła więc z domu, marząc o rozwijaniu swojej pasji, zarabiając na życie jako pianistka i guwernantka. Śpiewała okropnie, więc zgodnie z zasadami - nie miała szans na karierę.

Jednak ojciec zmarł, pozostawiając potężny spadek. Okazał się on niezbędnym mechanizmem do wprowadzenia Florence Jenkins na deski sceniczne. Przed publicznością zaprezentowała się w 1912 jako sopranistka wykonująca standardy operowe. Teoretycznie, to nie mogło się spodobać. Podobno początkowo większość biletów na jej występy wykupywała ekipa współpracowników Florence Jenkins – zresztą, za jej pieniądze. Jednak później nie można było się dopchać na jej operowe spektakle.

Dzięki Florence Foster Jenkins standardy operowe nabierały zupełnie innego wymiaru. Znane utwory zmieniały się, pełne nowego życia zdobytego dzięki łamiącemu się głosowi artystki. Nieprzewidywalne pauzy, ciągłe zmiany rytmu, za którymi próbowali nadążyć akompaniujący sopranistce muzycy powodowały, że przewidywalny spektakl stawał się pełnym zmian akcji, artystycznym happeningiem.

Florence Foster Jenkins śmieszyła do łez, ale też podbijała serca publiczności swoją spontanicznością. Recitale okazywały się sukcesem, jeśli weźmiemy pod uwagę frekwencję uczestników i ich zaangażowanie.

Florence Jenkins występowała w niewielkich miejscach, które znała i lubiła. Tylko raz w roku pozwalała sobie na większy występ w sali balowej hotelu Ritz-Carlton w Nowym Jorku. Popyt na jej koncerty był tymczasem potężny.

U schyłku swej scenicznej kariery, w 1944 roku zaśpiewała jako gwiazda w Carnegie Hall w Nowym Jorku, jednej z najbardziej prestiżowych sali koncertowych na świecie. Koncert odbył się na prośbę nowojorskiej publiczności, a wszystkie bilety zostały wyprzedane kilka tygodni przed planowanym występem Florence Foster Jenkins.

Życie i kariera Florence Foster Jenkins to na pewno ciekawa historia o złamaniu wszelkich zasad w imię dążenia do osobistego szczęścia. Przy okazji, trudno też wskazać naprawdę pokrzywdzonych w tej historii. Człowiek stworzył kulturę i może ją kształtować w dowolny sposób.
 

 

 

 

2014-07-22