Wyśpij się. Przypadek Petera Trippa

Bagatelizujemy często niedobór snu, żartując, że wyśpimy się po śmierci. Dynamiczne czasy i ciekawość świata powodują, że spychamy na margines niezbędną dla naszego organizmu, fizjologiczną czynność snu. Przypadek Petera Trippa może jednak przekonać największych niedowiarków. Sen jest naprawdę niezwykle ważny.

Niektóre eksperymenty medyczno-społeczne przerażają. Nie ze względu na scenariusz badań, ale z powodu odkryć na temat kondycji i możliwości człowieka. Bo nie zdajemy sobie sprawy, że tacy jesteśmy, jak udowadniają światu naukowcy.

 

Na pewno kulturowym szokiem okazał się w 1971 roku stanfordzki eksperyment więzienny (Stanford Prison Experiment – SPE). Doświadczenie prowadziła grupa psychologów pod przewodnictwem Philipa Zimbardo. Stanfordzki eksperyment więzienny został przerwany ze względu na narastającą brutalizację zachowań uczestników. Eksperyment miał zbadać psychologiczne efekty symulacji życia więziennego.

 

Podobnie przerażający był przypadek Petera Trippa, nowojorskiego DJ-a. To doskonała historia tego, czym jest potrzeba snu i co wiąże się z jego brakiem.

 

Peter Tripp uczestniczył w 1959 roku w bezsennym maratonie czuwania. Jednocześnie wykonywał w ramach kampanii związanej z maratonem bez przerwy swoją pracę (wakeathon) dla rozgłośni radiowej. Wszystko to dla poparcia pewnej społecznej akcji, ale ona jest dla tematu tego tekstu – niestety – kompletnie nieistotna.

 

Popularny DJ radiowy, Peter Tripp znalazł się w czasie swojego społecznego manifestu pod obserwacją zaciekawionych efektami braku snu lekarzy. Specjaliści medyczni monitorowali zmiany w jego funkcjonowaniu poznawczym oraz zmiany metaboliczne w organizmie.

 

Peter Tripp bardzo spontanicznie uczestniczył w badaniu i nie przewidywał jego fatalnych skutków. Początkowo, zaczynając od pierwszej nieprzespanej nocy odczuwał nasilające się halucynacje wzrokowe. Mijały kolejne doby, a on roztrzęsiony, zachowywał się coraz bardziej niczym narkoman na głodzie heroinowym.

Już po 100 godzinach bezsennego maratonu lekarze wykryli bardzo poważne problemy z jego pamięcią. Dodatkowo, nasilające się halucynacje wywoływały u Petera niespodziewane i silne ataki paniki oraz agresji. Są to cechy charakterystyczne zaburzenia snu o nazwie deprywacja snu.

Czuwający DJ zachowywał się coraz bardziej obsesyjnie i dziwacznie wobec otoczenia. Popadał w paranoję, podejrzewając lekarzy o próby pozbawienia go życia. Nieistotne zachowania otaczających i pomagających mu osób wywoływały w Petrze Trippie rozdrażnienie i rozgoryczenie.

Po przekroczeniu 150 godzin maratonu czuwania jego relacje ze światem zewnętrznym poważnie osłabły, zdaniem niektórych zachowywał się czasami somnambulicznie. Peter Tripp sprawiał chwilami wrażenie czuwającego, tymczasem wykonywane przez lekarzy zapisy czynności bioelektrycznej jego mózgu były charakterystyczne dla snu. Eksperyment przerwano po 200 godzinach.

Stan, którego doświadczył Peter Tripp medycyna określa deprywacją snu. Konsekwencjami niedoboru snu są nie tylko zaburzenia funkcji poznawczych, ale również rozdrażnienie i spadek sił witalnych. Brak snu może nawet prowadzić do śmierci.

Naukowcy cały czas odkrywają kolejne, potencjalne skutki niedoboru snu. Od dawna zalicza się do nich depresję, niską samoocenę oraz zwiększone ryzyko chorób nowotworowych.

Wiemy też, że długotrwała deprywacja snu prowadzi do choroby nadciśnienia i poważnych chorób serca. Na dodatek, dużo poważniejsze skutki niesie za sobą pogłębiająca się i trwająca latami deprywacja snu polegająca na skracaniu sobie czasu spania, niż nieprzespanie jednej, czy dwóch nocy.

 

 

Zobacz też: Śpij tyle, ile trzeba

Chociaż przypadek Petera Trippa bez wątpienia w przerażający sposób prezentuje nam, co by się działo, gdybyśmy nie spali, to jednak mało kto zbliży się do okresu 200 godzin czuwania bez snu.

Czy wiesz jednak, jakie efekty może wywołać w zachowaniu okres tylko 36 godzin bez snu?

Pierwsze wrażenie może być dość przyjemne. Mocniejsze ukrwienie ośrodków przetwarzania emocji może powodować bardzo optymistyczne odczucia, a na dodatek może wywołać wzrost skłonności do podejmowania ryzyka. Prowadząc samochód czujemy, że nie tylko nie zasypiamy, ale że jedzie nam się jeszcze lepiej, niż zwykle.

Niestety, to potworny błąd i pułapka umysłu! Po 36 godzinach spędzonych bez snu czas naszej reakcji ulega straszliwemu spowolnieniu i może wynosić nawet mniej, niż 20% sprawności z okresu, gdy jesteśmy wyspani. Konsekwencje mogą więc być tragiczne.

Dobry stan naszego organizmu bez wątpienia uzależniony jest od ilości i jakości naszego snu.

 

Deprywacja snu okazuje się jednak mieć swoje pozytywne, medyczne zastosowanie. Okazuje się skuteczną terapią depresji. Niedobór snu powoduje zmiany neurochemiczne w mózgu pacjenta chorego na depresję, które są podobne do pozytywnych zmian spowodowanych stosowanymi lekami antydepresyjnymi.
 

 

 

2014-08-05